W ostatnim czasie żyjemy medialną dyskusją na temat reformy szkolnictwa, a zwłaszcza likwidacji gimnazjów. Kiedy kilkanaście lat temu ruszał projekt o nazwie – trzyletnie gimnazja zamiast ośmioletniej szkoły podstawowej, również dyskusja była gorąca. Spotykali się zwolennicy i przeciwnicy reformy, a każde z ugrupowań miało swoje argumenty za i przeciw. Czy po tych kilkunastu latach funkcjonowania systemu, jesteśmy w stanie stwierdzić, kto de facto miał rację? Edukacja w wariancie z gimnazjami, zakłada, że w jednej szkole spotykają się dzieci w podobnym wieku, co ma sprzyjać nauce. Jednak, z drugiej strony owe dzieci zostają często przeniesione w zupełnie obce środowisko, w najgorszym jak powiadają psycholodzy wieku. Nastoletni uczniowie różnie przeżywają dojrzewanie, jest to też czas buntu, wyostrza się język jakim posługują się dzieci, a co za tym idzie motywacja do nauki nieco spada. Zwolennicy reformy powoływali się na standardy zachodu Europy, gdzie gimnazja są normą. Poza tym, dużo mówiło się o tym, że chodzi też o bezpieczeństwo dzieci. Dobrze bowiem wiemy, a niektórzy pamiętają z własnego doświadczenia, że starsi koledzy z klas ósmych w starym systemie edukacyjnym, nie do końca przyjaźnie odnosili się do młodszych uczniów z pierwszych klas. W przypadku gimnazjów dzieci są mniej więcej w podobnym wieku, więc tutaj problem znęcania się starszych nad młodszymi w pewnym stopniu na pewno zostaje zminimalizowany. Pozostaje jednak jeszcze jedna kwestia do rozważenia, a konkretnie, czy wiedza jaką uzyskują uczniowie w gimnazjalnym systemie jest wyższej jakości, czy niższej. Statystyki pokazują, że rzeczywiście poprawiły się wyniki uczniów. Widać to na podstawie testów gimnazjalnych czy ujednoliconej matury. Jednak statystyki to tylko liczby i jak powiedział klasyk – często kłamią.