Współczesny kościół oderwał się od rzeczywistości. Takiego zdania są nie tylko młodzi i z zasady zbuntowani członkowie polskiego społeczeństwa. Coraz częściej głosy sprzeciwu płyną również od starszych pokoleń. A Kościół nadal obstaje przy swoim. Unikanie trudnych tematów, przy jednoczesnym wałkowaniu na okrągło tych samych kwestii. Im mniejsza miejscowość, tym z reguły jest ,,ciekawiej”. Ludzie odwracają się od Kościoła, ponieważ mają dosyć mówienia im, jak bardzo są grzeszni. Każe im się wierzyć, że Jezus umarł i zmartwychwstał za grzechy ludzkości, a jednocześnie na każdym kroku podkreśla się, że świat to złe miejsce, pełne okrutnych ludzi. Zapewne to po części prawda, ale w Kościele chyba jednak mimo wszystko przydałoby się więcej chrystusowego miłosierdzia, nie mówiąc już o poświęceniu dla drugiego człowieka. Dzieci w szkole przekonywane są do codziennej modlitwy. I faktycznie jej znaczenia trudno nie zauważyć. Pomaga odpocząć, dostrzec dobre aspekty życia i konkretnego dnia, zastanowić się na swoim postępowaniem, a także podziękować sile wyższej. Aby jednak modlitwa mogła takie zadania spełniać, nie może być sprowadzana do bezrefleksyjnego klepania regułki. Prędzej czy później każdy się wyłącza i mówi na pamięć, myśląc jednocześnie o innych sprawach. Modlitwa powinna być traktowana jako rozmowa z najlepszym przyjacielem. A trudno sobie wyobrazić taki dialog, kiedy uwaga zaprzątnięta jest innymi, z reguły ciekawszymi treściami. Nic zatem dziwnego, że nudzą się i starsi, i młodsi. Z czasem poświęcają na modlitwę coraz mniej czasu, bo klepanie regułek nie ma większego sensu. Zamiast tego obowiązku lepiej byłoby porozmawiać o Bogu, a nawet o wątpliwościach. Niestety kościół czy sala katechetyczna rzadko kiedy sprzyjają takim, bądź co bądź, ciekawym konwersacjom na temat wiary, nadziei i miłości.